sobota, 17 listopada 2012

Epilog

Kłamstwo ma podobno krótkie nogi i prędzej czy później zawsze musi wyjść na jaw. Przynajmniej tak twierdzą wszyscy, szukając przy okazji potajemnie sposobu na ukrycie swoich win. Naturalnie nie zawsze one zgodne z wygłaszanymi hasłami i oficjalnie głoszonymi poglądami. Każdy chce być przykładem dla innych, wzorem do naśladowania. Tylko naprawdę nie ma ludzi idealnych. Nawet, jeśli ktoś tak usilnie stara się ukryć swoje błędy, często dopuszczając się właśnie kłamstwa. Nie mówimy prawdy, żeby kogoś nie zranić. Umiejętnie milczymy, gdy wiemy, że coś, co chcemy powiedzieć może sprawić bliskiej osobie bliskość. Wydaje nam się, że robimy dobrze i pewnie większość na naszym miejscu zrobiłaby to samo. Nie zmienia to jednak faktu, że kłamstwo zawsze, nim będzie niezależnie od formy i naszych intencji. To naprawdę nic nie zmienia, choć my zawsze szukamy w tym argumentu, który mógłby zmazać nasze winy. Trudno nam się jednak przyznać przed samym sobą, że robiąc wszystko aby nie zranić bliskiej osoby, zadajemy jej jeszcze więcej bólu.

Mówię mu wszystko, niczym na spowiedzi. On jako jedyny zasługuje na prawdę, nawet, jeśli granica między nią a kłamstwem już dawno się dla mnie zamazała. Dopiero teraz zaczynam dostrzegać, że wszystko w co kiedyś wierzyłam, teraz nie ma już dla mnie najmniejszego sensu. Może poza naszym domem, miejscem, w którym czuje się naprawdę szczęśliwa. Nawet, teraz gdy Tomas patrzy na mnie z zawodem w oczach a ja nie mam pojęcia co mogę powiedzieć. Jak naprawić coś , co sama regularnie niszczyłam przez ostatnie miesiące. Dobrowolnie dopuściłam do sytuacji, z której nie było wyjścia. Znajdujemy się w ślepej uliczce i nie mamy pojęcia co teraz powinniśmy zrobić. Oboje bijemy się z myślami, bo to wszystko zaszło zbyt daleko. Moje kłamstwa i jego naiwność i wiara we wszystko, co mówię. Ktoś może powiedzieć, że na tym polega prawdziwy związek a miłość opiera się na bezgranicznym zaufaniu. Tylko, że pewne granice, których po prostu nie można przekroczyć. Nawet, jeśli kogoś kocha się tak bardzo, może nawet za bardzo. Wierzy się, wtedy w jego niewinność i jest się w stanie wmawiać to innym, do momentu, w którym również oni zaczną w nią wierzyć. Tomas jest taką osobą i wiem, że tego nie da się zmienić. Tak naprawdę nawet tego nie chce, bo, wtedy nic nie byłoby takie same. Nie czułabym się tak swobodnie , jak ma to miejsce teraz, choć w tej sytuacji nie powinnam. Naturalnie boje się tego, co będzie, kiedy skończę. Jak on zareaguje on chwili, gdy pozna każdy mój sekret, nawet ten najmniejszy i najbardziej banalny ze wszystkich. Nie mam, bowiem pojęcie czy będzie w stanie zaakceptować całą mnie mając już pewność, że rzeczywistość tak bardzo różni się od jego wyobrażeń. Tylko, że ja chce spróbować a w razie czego zawalczyć o jego uczucie. Na pewno nie pozwolę mu tak po prostu odejść, bo, wtedy cała ta rozmowa stałaby się moim przekleństwem. On jednak uśmiecha się tylko pocieszająco, gdy mówię mu o swoich obawach. Stara się mnie zachęcić do całkowitej szczerości, chcąc stać się częścią mojego życia w pełnym wymiarze. Nawet, jeśli pewnych spraw nie potrafi zrozumieć i strasznie denerwuje go moja głupota. Nie wie, jak w ogóle mogłam wplątać się w coś takiego i nie powiedzieć mu o tym, póki jeszcze była szansa aby w ogóle do tego nie dopuścić. Uśmiecham się blado, postanawiając przemilczeć fakt, że poniekąd to wszystko sprawia mi to przyjemność i lubię swoją pracę. Tego akurat nie musi wiedzieć i chyba nawet nie chce. Dla niego to całkowita abstrakcja i coś, o czym nawet nie śnił. Nie spodziewał się, że jego dziewczyna może zajmować się czymś takim. Najgorsze jest jednak , że to cała ta sytuacja jest tylko i wyłącznie spowodowana moją winą. Błędem, który popełniłam dawno temu i, który nie daje mi o sobie zapomnieć. O przeszłości nie można tak po prostu zapomnieć, zamknąć za sobą i cieszyć się teraźniejszością. Ona zawsze znajdzie sposób, by do nas wrócić w najmniej oczekiwanym momencie. Tym razem byłam jednak na to przygotowana. W jakiś dziwny sposób spokojna o to, co będzie dalej. W końcu skończy się to całe ukrywanie, unikanie odpowiedzi na niewygodne pytania. Oczywiście to wszystko ma swoje konsekwencje i jestem tego całkowicie świadoma. Tomas nie potrafi się odnaleźć w tej sytuacji i zapewne nie będzie potrafił jeszcze przez dłuższy czas. Nie chcę na niego naciskać i wymagać podjęcia decyzji tu i teraz. Nawet, jeśli chciałabym wiedzieć jak najszybciej, na czym stoję. Gryzę się jednak w język, gdy na usta ciśnie się pytania o naszą przyszłość. Wszystko jest dla nas bardzo trudne i chyba sama nie wiem, na co w tej chwili liczę. Oczywiście mam nadzieje, że brunet mi wybaczy i zaufa na nowo. Tylko, że to wszystko jest zbyt piękne aby prawdziwe. Nawet najlepsza i najbardziej wyrozumiała osoba nie potrafiłaby zapewne tak po prostu zapomnieć o tym, że była oszukiwana przez ostatnie lata. Chyba dopiero teraz zaczynam dostrzegać swoje błędy. Jeden po drugim, kolejno następujące po sobie i piętrzące się z każdym dniem. Zaczynając od naszego poznania, nawet, jeśli dla mnie to wciąż najpiękniejszy dzień w moim życiu. Pierwsza rozmowa, delikatne uśmiechy i można, by powiedzieć, że nasza historia przypominała bajkę. Tylko ona nigdy nią nie była i nie będzie, choćby ze względu na nią. drugą, która straciła wszystko i, dla której stałam się największym przekleństwem. Tak, odbiłam Tomasa innej kobiecie i nie wiedzieć czemu, ale właśnie teraz zaczynam o niej myśleć. Intensywniej niż zwykle. Nigdy nie miałam wyrzutów sumienia i teraz też ich nie mam jest to coś zupełnie innego. Dosłownie na ułamek sekundy w mojej głowie pojawia się myśl, że z nią byłoby mu lepiej. Przede wszystkim bezpieczniej i spokojniej. Dobrze wiem, że ona wciąż nie pozbierała się po jego odejściu i zrobiłaby wszystko aby go odzyskać. Mimo to zapewne przez poczucie urażonej dumy, trzyma się od nas z daleka. Możliwe, że wróciła już do domu i układa sobie wszystko od nowa, czego naprawdę jej życzę. Oddychając głośno, podnoszę się wolno z kanapy i podchodzę do okna. Odsłaniając delikatnie zasłonę, zerkam na ulice i stojące przy niej samochody. Tym razem nie ma nikogo podejrzanego na dole, tylko od czasu do czasu ktoś wychodzi z kamienicy, szybko znikając za rogiem. Uśmiecham się z ulgą i chyba czując, że to wszystko powinno się, jak najszybciej zakończyć. Jestem to winna Tomasowi, który właśnie teraz do mnie podchodzi i obejmując w pasie, opiera brodę na moim ramieniu. W tej chwili obiecuje sobie, że najwyższa pora podjąć jakąś decyzje. Zrobić coś, aby odzyskać jego zaufanie. Sprawić aby na nowo poczuł się bezpiecznie i pewnie w naszym mieszkaniu. Teraz, to jest dla mnie najważniejsze, nawet, jeśli będzie to oznaczało rezygnację z tej części siebie, która do tej pory była dla mnie tak ważna.
-
Koniec. Przepraszam was za to , że właśnie tak to się wszystko kończy. Straciłam jednak chyba serce do tego opowiadania i w ogóle do pisania. Za bardzo jednak kocham Tomasa, żeby niszczyć opowiadanie o, nim jakimiś bezsensownymi odcinkami o niczym. Miało być mocno, krwawo i tak dalej, ale chyba nie jestem w tej chwili zdolna do napisania czegoś takiego. Pomysł o takim odcinku powstał, ale nie wiem czy udałoby mi się go napisać. Dlatego wydaje mi się, że najlepiej będzie zakończyć w momencie, gdy wiem, co pisać i potrafię jeszcze jakoś sklecić zdanie. Niemniej jednak powstał pomysł na coś nowego. Mianowicie maudire, miało być na początku o czymś innym, ale doszłam do wniosku, że jeśli coś jeszcze napiszę to tylko i wyłącznie będzie to opowiadanie o Arsenalu. Ten klub nadaje sens mojemu życiu i chyba tylko o tym byłabym w stanie coś sklecić. Nie wiem tylko czy jest sens, żeby męczyć was swoją osobą. A, jeśli tak, to mam totalny dylemat, ponownie Tomas Rosicky czy może Thomas Vermaelen. Niemniej jednak w tej chwili to chyba dość odległe plany. Tutaj chciałabym wam przede wszystkim podziękować za to , że byłyście ze mną zawsze. Wtedy, kiedy było dobrze, ale również, gdy mi nie szło i marudziłam na to , co powstawało. To dla mnie naprawdę wiele znaczy.
Dziękuje wam za wszystko.
Pozdrawiam.