środa, 29 sierpnia 2012

Cztery

Sukcesy w naszym życiu są dla nas zawsze bardzo ważne. Dzielimy się nimi z bliskimi nam ludźmi, powalając aby cieszyli się nimi razem z nami. Ciężko pracujemy, bo po wielu miesiącach a czasem i latach osiągnąć coś, na czym nam zależy. Mamy, wtedy pewność, że dążymy słuszną drogą i jesteśmy naprawdę dobrzy w tym co robimy. Widząc podziw w oczach kolegów z pracy czy przyjaciół, czujemy się dowartościowani. W końcu ktoś docenił nasz wysiłek i postanowił go nagrodzić. Pokazać, że wykonywana przez nas praca jest niezwykle ważna i każdy to zauważa. Oczywiście pojawiają się także ludzie, którzy nie będą tego rozumieć. Zaczną doszukiwać się układów i spisków, które mogłyby doprowadzić nas tak daleko. Górę nad ich zdrowym rozsądkiem weźmie jedna z największych wad jaką jest zazdrość. Cały czas będą pewni, że bardziej zasługują na wyróżnienie. Nie będą potrafili pogodzić się z tym, że jest ktoś lepszy od nich. Mając świadomość naszej pracy, będzie to dla nas duży cios, choć jest jeszcze coś gorszego. Trudno jest, bowiem świętować własne sukcesy, utrzymując je w tajemnicy. Wytrwale milczeć, zachowując całą radość wyłącznie dla siebie. Mając przy tym całkowitą pewność, że tak będzie lepiej. Przynajmniej na razie lepiej odłożyć własne szczęście na dalszy plan. Nawet, jeśli z każdym dniem jest to coraz trudniejsze.

Leżymy na stercie poduszek, a poprzek łóżka, z nogami opartymi na ścianie i ulubionymi ciastkami walającymi się po całej pościeli. Wpatrujemy się w jedną malutką plamkę na brzoskwiniowym suficie i wiemy, że jest to jedna z niewielu chwil,
gdy nie musimy zupełnie nic. Prawdopodobnie nie ruszylibyśmy się nawet z miejsca, gdyby nagle zaczęły walić się wszystkie budynki dookoła, a do naszego mieszkania wpadłby oddział antyterrorystyczny. Wiem, że nic nie jest w stanie zabrać nam tej jednej chwili, którą mamy wyłącznie dla siebie.
-Wiesz, widziałam ją ostatnio niedaleko waszego starego mieszkania. Dalej jest tak samo idealna, a może nawet i jeszcze bardziej. Wypiękniała,
choć smutek zabija ją od środka. Myślałam, że znowu poczuje się z tym źle, ale to chyba już minęło. Kiedy wróciłam do domu, nie czułam już nic i na dobrą sprawę mogłabym zapomnieć. Nie wiem tylko czy chce, bo ona przecież nie zasługuje na to.
-Wcale nie było tak pięknie,
jak mogło się wydawać. Ciężko jest żyć z świadomością, że każdy spór, nieporozumienie i czyjeś łzy są wyłącznie twoją winą, bo ktoś jest zbyt dobry, by popełnić błąd.
-Dlatego lepiej być z kimś, z kim można dzielić zarówno sukcesy
jak i porażki?-uśmiecham się pod nosem z dziwną pewnością, że właśnie ja jestem tą osobą. Mającą zalety, ale także pełno wad, które tak często uniemożliwiają normalne funkcjonowanie. Często moje zamiłowanie do sporów i konfrontacji daje nam w kość. Mogłoby się wydawać, że zbliża się koniec i lepiej byłoby nam bez siebie. W czym pewnie jest trochę racji. Jednak zbyt wiele razem przeszliśmy, by tak łatwo z siebie zrezygnować. Ostatni czas był dla nas podwójnie ciężki z powodu przeciągającej kontuzji Tomasa. On zawsze bardzo to przeżywa, a ja nie zawsze potrafię mu pomóc. Dlatego, tym bardziej ciesze się z jego powrotu do zdrowia. Obracam się na bok, by go widzieć i z delikatnym uśmiechem, słucham jego opowieści o ostatnich treningach. Lubię, gdy opowiada mi o tym co robią na zajęciach i o postępach w powrocie do dawnej dyspozycji. Zawsze, wtedy promienieje szczęściem. Doskonale zdaje sobie sprawę z tego, że piłka nożna jest najważniejsza w jego życiu. Cały jego świat kręci się wokół niej z czym już dawno się pogodziłam. Rzadko mu to mówię, ale na dobrą sprawę jestem z niego bardzo dumna. Tomas jest, bowiem idealnym przykładem na to, jak poprzez cierpliwą pracę i wolę walki można dotrzeć do upragnionego celu. On opanował to niemal do perfekcji, a ja wciąż się tego od niego uczę. Kiwam na zgodę głową, gdy mówi o przyszłym meczu, na którym muszę być obecna, bo prawdopodobnie wybiegnie w podstawowej jedenastce. wiem, że to dla niego bardzo ważne i wielką wagę przywiązuje do tego abym była obecna na trybunach podczas spotkań jego zespołu. Zdaje sobie sprawę z tego, że nie zawsze staje na wysokości zadania. Niestety, przez moją pracę, jeśli można ją tak nazwać. Brak określonych norm czasowych w takich sytuacjach często daje nam w kość. Sama się jednak na to zgodziłam, Przyjmując wszystkie zasady jakie tam obowiązują. Z pełną świadomością, że nie ma już odwrotu. Drzwi za mną są już dawno zamknięte i, chociaż mogę poprosić o klucz, to konsekwencje będą dużo większe niż można to sobie wyobrazić. Poniekąd to właśnie dzięki moim szefom mogę czuć się bezpieczna w własnym mieszkaniu. Przede wszystkim nie muszę się martwić o Tomasa. Wiem, że, dopóki będę dla nich pracowała, jemu nie grozi żadne niebezpieczeństwo. To jest dla mnie w tej chwili najważniejsze. Uśmiecham się delikatnie pod nosem, gdy obejmuje mnie delikatnie w pasie, kładąc głowę tuż przy mojej. Przyciszonym głosem stwierdza, że gdy tylko wygra coś z Arsenalem wyjdziemy gdzieś daleko, gdzie będziemy mogli spędzać razem całe dnie na błogim lenistwie. Odpowiadam mu szybko, że musi się w takim razie sprężyć albo zamiast palm i kokosów skończy na kanapie w salonie. Brunet wybucha cichym śmiechem, muskając czule mój policzek. Arsenal jest wielkim klubem, grającym piękną piłkę, choć pucharowa posucha trwa już kilka lat. Jest to dość drażliwy temat, do którego lubią wracać zarówno dziennikarze jak i przeciwnicy Kanonierów. Znawcy krytykują politykę zespołu, twierdząc, że zaufanie jakim obdarzani są młodzi piłkarze jest zbyt duże i nie przyniesie klubowi wymarzonych trofeów. Wydaje mi się, że wszyscy przyzwyczaili się do takich słów, choć niewątpliwie sprawiają, im przykrość. Tym bardziej, że opinie te zmieniają się wraz z odnoszonymi przez nich sukcesami. Wystarczy kilka wygranych meczy, by każdy zapomniał o poprzedniej krytyce i zaczął zachwycać się stylem gry Kanonierów. Wciąż się staram, ale chyba nie potrafię zrozumieć takich ludzi. Może nie jestem wielkim znawcą piłki nożnej i moja wiedza o taktycznych aspektach gry nie jest zbyt duża. Wiem jednak , że Arsenal jest jedynym klubem, w którym pieniądze schodzą na dalszy plan. Kupowani piłkarze nie są zbyt drodzy w porównaniu z innymi gwiazdami kreowanymi przez media, ale niczym nie ustępują, im w klasie czy umiejętnościach. Przychodzą do klubu wierząc w jego filozofię i to jest najważniejsze. Ciesze się, że Tomas jest częścią Arsenalu. On sam wciąż mówi o swoim przywiązaniu i oddaniu. Oboje wiemy, że obecny sezon może być ten przełomowym. Czekam z niecierpliwością na te dni i pełne entuzjazmy opowieści Czecha. Wtedy będę mogła spokojnie odsunąć się w cień. Wszystko znów będzie kręciło się wokół niego, a ja będę mogła spokojnie zająć się swoją pracą. Wiem, że to nie jest zbyt dobre rozwiązanie tej sytuacji. W tej chwili jednak nie wyobrażam sobie opowiadania o swojej pracy. Przynajmniej na razie jest na to stanowczo za szybko.
-
Dzisiaj będzie trochę spokojniej i nie dzieje się nic specjalnego, ale mam nadzieje, że mi to wybaczycie. To niestety moja wina,
bo zaczęłam pisać jak mi się podoba i trochę się wszystko poplątało. Ostatnio napisałam chyba najdłuższy odcinek w swojej pisarskiej 'karierze' tylko problem tkwi w tym, że na razie jest całkowicie oderwany od reszty. Teraz muszę skupić się nad tym jak go wpasować w całość i to pewnie troch potrwa. Nie wiem też jak to będzie po powrocie do szkoły. Matura czeka, ale jak na razie cieszmy się ostatnimi dniami wolności.

Pozdrawiam.


5 komentarzy:

  1. Musze podziękować Faridzie, a poprzez nią tobie o zakreśleniu tego jak to wygląda w Arsenalu, bo ja tam się piłką kompletnie nie interesuję. Podoba mi się to że Tomas chce by była na kazdym jego meczu, to pokazuje że łączy ich silna więź a dla niego jest wazne by ona była gdzieś blisko. Podobał mi się też najbardziej ten fragment z tym ze wyjadą gdzieś daleko a ta mu powiedziała żeby się spieszył bo skończą na kanapie. To jest takie życiowe. Ludzie planują często wiele rzeczy a potem nic z tego nie ma.

    OdpowiedzUsuń
  2. Tomas to naprawdę świetny zawodnik i po kontuzji pokaże na co go stać!
    Fajnie, że między nimi buduje się taka więź, gdzie dosłownie w każdej sekundzie cieszą się sobą i nic nie może im przerwać tej chwili. Poznają siebie coraz głębiej, brunet opowiada jej o swoim klubie, gdzie nie liczy się kasa tylko przyjazna więź, łącząca wszystkich Kanonierów, opowiada o swojej ciężkiej pracy i długotrwałym powrocie na The Emirates, zapoznaje Faridę z atmosferą, która wypełnia jego całe wnętrze.- tym czynem chłopak zrobił krok, który bierze udział w budowie ich związku, kolejny powinna wykonać Farida, opowiadając mu o swojej pracy. W końcu kiedyś będzie musiała to zrobić.
    Pozdrawiam ;**

    OdpowiedzUsuń
  3. Nareszcie pojawił się Tomas i wiesz, chyba też mam do niego słabość ^^

    Kochają się i starają wspierać, mimo że nie zawsze im to wychodzi, albo jest niemożliwe. Jedynie kłamstwo Faridy wydaje się być realnym zagrożeniem dla nich, chociaż nawet i to może nie być w stanie ich poróżnić

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja może inaczej. Żyjemy w 21 wieku. Świecie gdzie jest pełno nienawiści, pychy i chcciwości. Gdy osiągniesz sukces, ktoś próbuje zamazać ci go. Robi wszystko, aby ci go odebrać, a to wszystko przez pychę i chciwość. Zazdrości Ci. Nie może pogodzić się z tym, że to nie on jest na twoim miejscu. Po jakimś czasie robi wszystko, aby cię zniszczyć. Bardzo często mu się to udaje...

    Arsenal, szanuje ten klub i będę szanować. Mimo że są odwiecznym rywalem mojego ukochanego klubu. Ale masz rację, to jest jedyny klub gdzie nie kupuje się zawdonika za 89 mln euro, a kupuje się go dlatego bo widzi się w nim potencjał. Wierzę, że Arsenal osiągnie w tym roku jakiś sukces. A kto wie może spotka się z Chelsea w jakimś finale? Marzę o tym :) To byłby piękny derbowo-finałowy pojedynek :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Kochany ten rozdział. Farida wpakowała się w tą pracę, ale ma rację, teraz już nie ma odwrotu. Za dużo by mogła stracić. Pierwszy akapit już chyba tradycyjnie wpędził mnie w rozmyślania, ale nie przeszkadza mi to.
    Hm, ale w sumie lepiej żeby Tomas dowiedział się prawdy od niej, niż od kogoś innego.

    OdpowiedzUsuń