wtorek, 24 lipca 2012

Prolog

Spór dotyczący dobra toczy się od starożytności, a główna linia podziału dotyczy tego, co jest jego źródłem. Bóg lubo bogowie i w związku z tym czy jedynymi prawowitymi interpretatorami norm moralnych są kapłani. Nikt nie ma wątpliwości, że na świecie istnieje dobro, jak i zło. Problemy zaczynają się w momencie, gdy należy ustalić, na czym są owe wartości. Każdy z nas postrzega, bowiem świat, inaczej, będąc przy, tym bardziej lub mnie wyrozumiałym. Dla jednych małe wykroczenia okażą się czymś niegodnym i zupełnie nieludzkim, gdy ktoś inny będzie potrafił zrozumieć owe postępowanie. Wybaczy i możliwe, że pomoże w powrocie na dobrą drogę. Przynajmniej w swoim przekonaniu taka właśnie będzie. Dawni myśliciele gotowi byli przyznać, że źródłem norm moralnych jest suweren lub filozofowie. Starożytni demagodzy byli doskonałymi mówcami, potrafiącymi wpływać na decyzję zgromadzenia ludowego. Korzystając z swojego daru, mieli coraz większy wpływ na życie ludu. Swoimi przemówieniami potrafili dotrzeć i przekonać niemal każdego do własnych wartości i przekonań. Ich poglądy mówiły między innymi o tym, że świat poznajemy za pomocą zmysłów, a prawda jest jedynie wynikiem umowy i zależy od indywidualnych przekonań. Posiadał ją ten, który potrafił przekonać do niej innych. W tym tej chwili rozpoczyna się spór sofistów z Sokratesem. Dla Greckiego filozofa najwyższym dobrem była cnota, do której człowiek sam powinien dążyć. Wiązała się ona z prawdą, sprawiedliwością i odwagą. Ściśle wiązał ją z wiedzą i dobrem, mówiąc, że każdy, kto posiada wiedzę jest dobry, a więc i cnotliwy. W związku z tą zasadą przyczyn ludzkiego zła szukał w niewiedzy. Spór ten jest trudny do rozstrzygnięcia i niewątpliwie zależy od naszych własnych przekonań. Dobro jest, bowiem wartością subiektywną, nie dającą zamknąć się w żadne sztywne ramy. Każdy z nas codziennie spotykając się z codziennością, staje przed trudnym wyzwaniem określenia czy coś jest dobre czy złe. Słysząc wiadomości o wydarzeniach na świecie wyrabiamy sobie opinię na ich temat, które często między sobą wymieniamy. Ukazując innym swój sposób postrzegania świata, a co za tym wartości jakie są dla nas ważne. Zapewne, dlatego tak często się ze sobą spieramy, chcąc przeforsować swoje zdanie. Są, bowiem ludzie, którzy dla dobra są w stanie zrobić naprawdę wiele. Nawet, jeśli na drodze staje inny człowiek. Takie sytuacje nie są łatwe, choć zdarzają się zaskakująco często o czym oczywiście nikt głośno nie powie. Media bombardują nas mało istotnymi informacjami, skutecznie odwracając naszą uwagę przed naprawdę ważnymi sprawami. Nikt nie jest w stanie przewidzieć jak zareagują ludzie, gdy na ich głowy nagle spadną tak długo skrywane informacje. Oczywiście nie wszyscy żyją w błogiej niewiedzy. Niektórzy doskonale wiedzą co tak naprawdę dzieje się na świecie i tylko nie mają siły, aby w jakikolwiek sposób się temu przeciwstawić. Być może przyzwyczaili się do myśli, że czasem należy poświęcić pojedynczą jednostkę w imię wyższego dobra. Tak, coś takiego istnieje i jest wytłumaczeniem niemal na wszystko. W końcu nikt nie sprzeciwi się śmierci człowieka, która mogłaby ocalić tysiące innych istnień. Tylko jak daleko można posunąć się w takim postępowaniu, napędzając bezwzględną maszynę śmierci?

-
Zaczynamy.  To nie będzie nic słodkiego i przepełnionego miłością.  Opowiadanie będzie poniekąd powrotem do moich korzeni. Tego co lubię najbardziej i w czym czuje się najlepiej. Uda się albo skończy porażką, ale muszę spróbować. Inaczej nigdy bym sobie tego nie darowała. Pierwszy rozdział prawdopodobnie za dwa tygodnie.
Pozdrawiam.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz